Kto lubi, ma szansę hucznie obchodzić Sylwestra i Nowy Rok aż dwa razy. Jest to możliwe dzięki międzynarodowej linii zmiany daty – umownej granicy poprowadzonej wzdłuż 180 południka pomiędzy biegunem północnym a południowym. Po obu jej stronach data różni się o jeden dzień.

Układ stref czasowych ma swoje konsekwencje także dla świętowania nadejścia Nowego Roku. Terytoria położone najbliżej na zachód od linii zmiany daty witają Nowy Rok jako pierwsze właśnie wtedy, gdy na terenach położonych najbliżej na wschód od linii zmiany daty rozpoczyna się dopiero 31 grudnia.

Ciekawym przykładem takiej sytuacji jest różnica czasu pomiędzy sąsiadującymi ze sobą po obu stronach granicy zmiany daty Samoa oraz terytorium zależnym USA, Samoa Amerykańskim. Mimo, że oba kraje znajdują się na tym samym archipelagu wysp, a ich stolice dzieli około 120 kilometrów, to data różni się o jeden dzień. Do pierwszych miejsc, w których nadchodzi Nowy Rok należą też Kiribati (swoją drogą, jest tu miejscowość o nazwie Poland) i Nowa Zelandia.

Zatem plan jest następujący: świętowanie rozpoczynamy w Auckland w Nowej Zelandii. O północy składamy życzenia noworoczne, oglądając jednocześnie spektakularny pokaz laserów nad Auckland Harbour Bridge. Wytańczeni, nad ranem jedziemy na lotnisko, gdzie wynajęty samolot przenosi nas do Honolulu na Hawajach. Dolatujemy tam wyspani po około 9 godzinach. Zegary lotniskowe wskazują godzinę 18:00, ale 31 grudnia. Pozostało nam jeszcze 6 godzin do północy, zatem szybki prysznic i ponownie witamy Nowy Rok.

Autor: Paweł Jaskóła

Przeczytaj także: