Jeśli kiedykolwiek spacerując po warszawskiej Starówce albo salach zamkowych na Wawelu, zauważyliście posadzki przypominające artystycznie ułożony salceson – najprawdopodobniej patrzyliście właśnie na zlepieniec zygmuntowski. Ta niepozorna, ale niezwykle efektowna skała ma za sobą historię długą na setki milionów lat i równie fascynującą karierę budowlaną, trwającą od czasów polskich królów aż do końca XX wieku.

Kamieniołom „Zygmuntówka” – miejsce narodzin legendy

Zlepieniec zygmuntowski wydobywano przez niemal 500 lat w kamieniołomie „Zygmuntówka” na Czerwonej Górze, w sercu Gór Świętokrzyskich. Nazwa tej skały wzięła się od faktu, że to właśnie z bloku wydobytego tutaj wykonano pierwszą kolumnę króla Zygmunta III Wazy w Warszawie – tę, którą ustawiono w 1643 roku przy Zamku Królewskim. Choć obecny trzon kolumny wykonany jest z granitu ze Strzegomia, oryginalny fragment z czerwonego zlepieńca nadal można oglądać przed zamkiem. To niemal relikwia geologiczno-historyczna.

Z lepienia natury – jak powstał zlepieniec zygmuntowski

Cofnijmy się o około 270 milionów lat, do późnego permu. Obszar dzisiejszych Gór Świętokrzyskich był wówczas gorącym, suchym i lądowym środowiskiem. Skały dewońskie – wapienie i dolomity – podlegały intensywnej erozji. Materiał skalny rozpadał się na ostrokrawędziste okruchy i obtoczone otoczaki, które były transportowane przez okresowe rzeki i spływy błotne. W niżej położonych rejonach powstawały stożki usypiskowe – i właśnie tam, warstwa po warstwie, tworzył się przyszły zlepieniec.

Salceson w przekroju geologicznym

Zlepieniec zygmuntowski to skała oklastyczna, czyli zbudowana z fragmentów innych skał. W jego wnętrzu znajdują się różnokształtne okruchy i otoczaki – od kilku milimetrów do kilkunastu centymetrów – pochodzące głównie z wapieni i dolomitów dewońskich. Te fragmenty są „sklejone” ilasto-wapnistą zaprawą, która zawiera związki żelaza, nadające całości intensywną, czerwonawo-brunatną barwę. W miejscach, gdzie działały roztwory hydrotermalne, spoiwo zastępowane było przez biały kalcyt, co jeszcze bardziej podbija kontrast.

Zlepieniec, który trafił na salony

Choć zlepieniec zygmuntowski zachwyca wyglądem, nie był łatwym materiałem budowlanym. Ma dużą twardość i nieregularną strukturę, przez co jego obróbka wymagała sporej precyzji. Mimo to znalazł zastosowanie nie tylko w architekturze pałacowej – był używany w posadzkach, parapetach, portykach i detalach elewacyjnych. Zobaczymy go m.in. na Zamku Królewskim w Warszawie, Wawelu, a także w budynkach sakralnych i świeckich w wielu polskich miastach.

Geologiczna kapsuła czasu

Zlepieniec zygmuntowski nie jest tylko skałą – to zapisywany przez naturę dokument. Każdy jego fragment mówi coś o przeszłości: o warunkach klimatycznych, erozji, ruchach tektonicznych i aktywności wulkanicznej w późnym permie. Odczytując jego skład i strukturę, geolodzy mogą odtworzyć dawne procesy zachodzące w skorupie ziemskiej.

Eksploatację w „Zygmuntówce” zakończono w 1993 roku, ale zlepieniec zygmuntowski nadal żyje – nie tylko w murach zabytkowych budynków, ale również w świadomości geologów i miłośników przyrody nieożywionej. Można go podziwiać w Centrum Geoedukacji w Kielcach oraz na ekspozycjach geoparków. Jest też przedmiotem badań geologicznych i edukacyjnych projektów popularyzujących georóżnorodność Polski.

Zlepieniec zygmuntowski to jedna z tych skał, które łączą w sobie geologię, historię i estetykę. Ma w sobie coś z kulinarnej anegdoty, coś z królewskiego przepychu i wiele z geologicznego kunsztu natury. To materiał, który łączy wieki – od permu po barok, od natury po architekturę. I choć nie da się go już wydobyć, pozostaje trwałym śladem naszego krajobrazu – zarówno geologicznego, jak i kulturowego.

Zdjęcie w zajawce autorstwa psk – praca własna, CC BY-SA 3.0,