Jest takie powiedzenie: geolog detektywem przeszłości. Ale i we współczesnej kryminalistyce możemy być bardzo przydatni.
Weźmy przypadek morderstwa Evy Disch, krawcowej, którą znaleziono martwą na polu fasoli w październiku 1904 r. Uduszono ją własnym szalikiem, a głównym podejrzanym był niejaki Karl Laubach, pracownik lokalnej gazowni węglowej. Gdy ten nie przyznał się do popełnienia zbrodni, na pomoc wezwano George Poppa, chemika i geologa. Niczym Sherlock Holmes, zebrał on z miejsca przestępstwa dowody, zbadał je i użył dedukcji. I cóż się okazało?
Na znalezionej nieopodal ofiary chusteczce do nosa odkryto ślady węgla, ziarna hornblendy (minerał z grupy amfiboli) i resztki tabaki. Główny podejrzany pracował zarówno w gazowni, jak i w pobliskiej kopalni, a na dodatek zażywał tabakę. Podobne ślady znaleziono też pod jego paznokciami. Przebadano również jego spodnie i odkryto jednoznaczne ślady wskazujące na udział w zbrodni – okruchy gleby na nogawce były tożsame z osadami z miejsca, gdzie znaleziono nieszczęsną panią Disch.
Po przedstawieniu tych dowodów Karl Laubach skruszał, przyznał się do winy i został skazany.
Był to pierwszy znany przypadek użycia w sądzie dowodu geologicznego, a nauki o Ziemi szturmem weszły do repertuaru badań kryminalistycznych. Dziś w kryminalistyce i sądownictwie wykorzystuje się m.in. metody geofizyczne, sedymentologię i geomorfologię (np. do poszukiwania zakopanych ciał oraz miejsc nielegalnego składowania odpadów), wykrywania prób broni jądrowej czy zanieczyszczania środowiska.
Geolodzy pomagają w postępowaniach dotyczących kradzieży kamieni jubilerskich, a także w przypadkach użycia skał jako narzędzia zbrodni. FBI posiada nawet specjalne laboratorium badawcze na potrzeby geologii kryminalistycznej. Przy Międzynarodowej Unii Nauk Geologicznych (IUGS) działa od 2011 roku Inicjatywa na rzecz Geologii Sądowej (IFG).